czwartek, 6 listopada 2014

Chapter 1

     Carly

Słońce powoli chowało się za linią horyzontu, kiedy razem z Vivian Cox biegałam pomiędzy drzewami w South Marine Park. Był to jeden z największych (a może nawet jedyny) park w South Shields, na szczęście o tej godzinie było w nim niewiele osób. Niezależnie od pory roku, to było moje ulubione miejsce. Zawsze cicho i spokojnie. W  South Shields, ludzie pomimo tego że się nie znali, okazywali sobie szacunek, co w dzisiejszych czasach było czymś nadzwyczajnym. Chłopcy z miejscowego gimnazjum, pomagali nosić zakupy, starszej pani mieszkającej w bloku obok. Przechodnie starali się podarować chociaż kilka pensów, człowiekowi grającemu na gitarze przy wejściu do parku, ponieważ wiedzieli, że zbiera on na operację dla swojej małej córeczki.
                Kończąc piąte kółko wokół parku, Vivian zarządziła małą przerwę, twierdząc iż jeśli przebiegnie jeszcze choć kawałek, upadnie i będę musiała nieść ją do domu (tak, to już się kiedyś zdarzyło).
- Nigdy więcej z tobą nie biegam. – powiedziała Vivian, siadając na ławce
- Nie przesadzaj, nie było tak źle. – usiadłam obok dziewczyny.
- Nie było źle? Po drodze zgubiłam płuca! – zaśmiałam się a przyjaciółka posłała mi mordercze spojrzenie oraz zagroziła na co wybuchłam śmiechem, ponieważ wyglądała wtedy jak kurczak. – Uważaj, Edwards.
                Następne dziesięć minut spędziłyśmy rozmawiając i śmiejąc się. Nie obyło się również bez obgadywania gorzej ubranych przechodniów. Może to trochę wredne, ale poważnie wszyscy tak robią. Zrobiłyśmy również zdjęcie, bo Viv weszła w okres, w którym uwieczniała wszystkie momenty na instagramie. Chwilę potem postanowiłyśmy wrócić do domu, ponieważ wszyscy przystojni chłopcy, których uwielbiałyśmy obserwować (czy to dziwne?) wyszli z parku. Zrobiło się też trochę zimno.
                Wchodząc do domu usłyszałam bardzo dobrze znany mi śmiech. Szybko skierowałam się do salonu, gdzie zastałam rodziców oraz moją siostrę bliźniaczkę Perrie. Nie widziałam jej od roku, ponieważ razem ze swoim zespołem wyruszyła w trasę koncertową. Czasem żałuję, że to nie ja jestem tą bardziej utalentowaną bliźniaczką, ale kiedy widzę jak bardzo Pezz zmęczona jest swoją karierą, cieszę się, że jestem sobą.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam! – powiedziała i uściskała mnie
- Ja też! Dlaczego nie mówiłaś, że przyjeżdżasz? – zapytałam, a na kilka sekund uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Um.. chciałam wam zrobić niespodziankę. – wymamrotała, a gdy zobaczyła, że chcę zadać jej kolejne pytanie, odwróciła się w stronę swojej walizki i krzyknęła – mam prezenty!
                Popołudnie spędzone z Perrie wypełnione było nieustannym śmiechem oraz jej opowieściami z trasy. Mama podpytywała ją również o jej chłopaka, ale wtedy blondynka szybko zmieniała temat. Cała uwaga skupiona była na mojej siostrze, co oczywiście nie było nowością, ponieważ niezależnie od okoliczności, to ona zawsze była w centrum uwagi. W przeszłości trochę mi to przeszkadzało, jednak przestało, gdy wyjechała, a ja zrozumiałam jak bardzo za nią tęsknię. Zrozumiałam, że to dzięki niej mam tak wielu znajomych, dlatego że ja nienawidziłam poznawać nowych ludzi. Zawsze bałam się, że powiem coś głupiego, a wszyscy będą się śmiać i uważać że jestem głupia.
                Wieczorem postanowiłyśmy, że będziemy spać razem w moim pokoju, aby móc podzielić się wiadomościami, które niekoniecznie chciałyśmy, aby usłyszeli rodzice. Tego właśnie brakowało mi najbardziej. Rozmów z siostrą, której ufałam bezgranicznie oraz wiedziałam, że mogę powiedzieć o wszystkim. Chociaż nie zawsze się dogadywałyśmy, wspólnie rozwiązywałyśmy problemy oraz miałyśmy świadomość tego, że jedna byłaby gotowa skoczyć za drugą w ogień.
- Więc jak ci się układa z twoim chłopakiem? – zagadnęłam ścieląc łóżko
- W porządku – mruknęła i założyła piżamę
- Na pewno? Jesteś jakaś dziwna kiedy o nim mówisz. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. – powiedziałam układając poduszki.
- Jest ok. Po prostu muszę odpocząć od tego wszystkiego, dlatego przyjechałam.
- Myślałam, że to kochasz. No wiesz, fanki, autografy, występy.
- Kocham, ale to męczące. – usiadła na łóżku – Czasem chciałabym znów być zwykłą dziewczyną i mieszkać tutaj z wami.
- Zabawne, że o tym mówisz. Ja zastanawiałam się jak to jest być sławną. – uśmiechnęłam się i włączyłam telewizor. Na ekranie pojawił się tytuł „Nie wierzcie bliźniaczkom”.
                Nastała chwila ciszy. Obydwie skupiłyśmy się na filmie, pomimo tego, że oglądałyśmy go już kilkanaście razy, wciąż go uwielbiałyśmy. W momencie, w którym bohaterki zamieniały się miejscami, Perrie gwałtownie usiadła, a w jej oku dostrzegłam błysk oznaczający, że blondynka wpadła na jeden ze swoich genialnych pomysłów.
- Carly, my też powinnyśmy się zamienić! – krzyknęła, a ja wybuchłam śmiechem.
- Żartujesz, prawda? – zapytałam, a blondynka posłała mi swoje groźne spojrzenie. – Nie żartujesz.
- No dalej, będzie fajnie! Ty przekonasz się jak to jest być wielką gwiazdą, a ja odpocznę od tego całego zamieszania! Genialne. – powiedziała i podniosła rękę, abym przybiła jej piątkę.
- Perrie, to niedorzeczne! Ja mam szkołę, zapisałam się do szkolnej drużyny lekkoatletycznej i niedługo mam zawody, a co najważniejsze, nie potrafię śpiewać. – ręka dziewczyny opadła w dół
- Moja trasa koncertowa już się skończyła i mam czteromiesięczną przerwę, więc śpiewać nie musisz. Wystarczy, że pojawisz się na kilku galach oraz będziesz uczestniczyć w sesjach zdjęciowych. No i w końcu poznasz moje przyjaciółki!
- Nie, to głupie. Nie zgadzam się. – mruknęłam.
- Ugh, dobra. – odwróciła się tyłem do mnie i zasnęła.

                Przez następny tydzień, cały wolny czas spędzałam z Perrie. Wybrałyśmy się na zakupy, do kina i oczywiście do naszej ulubionej restauracji. Spotkałyśmy się również ze znajomymi  i pojechałyśmy  do wesołego miasteczka. Podczas pobytu mojej siostry w South Shields bardzo zbliżyłyśmy się do siebie. Opowiedziała mi o sytuacji z Zayn’em. Dowiedziałam się, że została zmuszona do związku z nim dla dobra zespołu oraz, że wcale nie są dobrą parą jak sądzą media. Wręcz przeciwnie, w ogóle się nie dogadują i ciągle kłócą. Było mi jej żal, miała wszystko z wyjątkiem wspierającej jej ukochanej osoby.
                W końcu nadszedł dzień, w którym Perrie miała wracać do Londynu. Razem z rodzicami odwiozłam ją na lotnisko. 

                                  http://www.polyvore.com/chapter/set?id=139632747

Była 11:00 więc, do samolotu została jeszcze godzina, która minęła dość szybko. Kiedy zegar wybił 11:50, siostra pociągnęła mnie w stronę łazienki mówiąc, że potrzebuje mojej pomocy.
- Dobra mała, teraz albo nigdy. – powiedziała poważnie, kiedy znajdowałyśmy się w jednej z kabin.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Och, dobrze wiesz. Chcesz spróbować życia jako sławna Perrie Edwards czy nie?
- Pezz, ja nie…
- Zostało pięć minut – zanuciła przeciągając ostatnią sylabę
                Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Lecieć do Londynu jako moja siostra, udawać ją i cieszyć się pięcioma minutami sławy oraz mieć świadomość, że w każdej chwili mogę zostać przyłapana czy zostać w South Fields i wieść swoje dotychczasowe, odrobinę nudne życie? Po wewnętrznej walce podjęłam decyzję.
- Rozbieraj się. – powiedziałam, a Perrie klasnęła w dłonie.
 Szybko zamieniłyśmy się ubraniami, poprawiłyśmy włosy i wyszłyśmy z łazienki. Mama i tata widząc nas, wstali i podali mi walizkę.
- Do widzenia, córeczko! – powiedziała mama
- Będziemy tęsknić. – dodał tata.
                Perrie podeszła i uścisnęła mnie.
- Uważaj na siebie. W razie czego dzwoń do Katherine, wie o wszystkim i pomoże ci. – wyszeptała i odsunęła się.
- Cześć wam. – pomachałam mojej rodzinie i poszłam w stronę wejścia do samolotu.


 Londynie, nadchodzę. 

3 komentarze:

  1. Fajnie się zaczyna. =) @blueberryloveme

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne! nie mogę się doczekać spotkania z Zaynem (o ile do niego dojdzie, choć tak przypuszczam, bo to przecież Perrie) :)

    OdpowiedzUsuń