Rosie
Nerwowo ściskałam rękę Louis’a. Prawdopodobnie, gdyby nie
podtrzymywał mnie swoim ramieniem, upadłabym. Moje nogi, które teraz były jak z
waty, zakrywała czarna lekko obcisła sukienka, którą nakazano mi włożyć.
Weszliśmy na czerwony dywan. Louis coś do mnie mówił, jednak nie usłyszałam. Wszystko zagłuszone było przez pisk fanek. Próbowałam znaleźć wzrokiem bruneta, jednak błysk fleszy mi to utrudniał. Poczułam szarpnięcie i przesunęłam się do przodu. Teraz widok uniemożliwiał mi tylko wzrost Liam’a. Zrobiłam krok w bok i stanęłam obok Tomlinsona. Niebieskooki uśmiechnął się do mnie i lekko pociągnął w stronę wejścia. Niepewnie ruszyłam za nim.
Jeszcze nigdy nie byłam na tego typu imprezach. To pierwszy raz, kiedy widziałam tak ogromną ilość sztucznych uśmiechów, kierowanych w moją stronę.
Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stołów, postawionych tuż przy scenie. Louis objął mnie ramieniem, dodając mi tym samym trochę otuchy.
- Cała się trzęsiesz. Jesteś zdenerwowana? - zapytał
- Jak na to wpadłeś, Sherlocku? – Louis zaśmiał się ukazując rząd białych zębów.
- Będzie dobrze, nie martw się. – odgarnął włosy ze swojej twarzy.
- Najwyżej skompromitujesz się przed milionami ludzi. – wyszczerzył się siedzący obok Harry. – Nie ma się czym przejmować, Kwiatuszku.
- Nie pomagasz. – odpowiedziałam skupiając się na zaczynającym swoje przemówienie, prowadzącym.
Harry, pomimo kiepskiego poczucia humoru i beznadziejnego wyczucia chwili, był moim najlepszym przyjacielem. To właśnie on załatwił mi pracę w Modest, jednak jedynym powodem przez, który ją przyjęłam była dość ograniczona liczba moich funduszy. Studia kosztowały majątek, ale nie zamierzałam się poddać. Na szczęście, chłopcy zaproponowali mi, bym wprowadziła się do nich, co rozwiązywało kwestię mieszkania. Początkowo, czułam się niekomfortowo w domu z pięcioma mężczyznami, jednak teraz przyzwyczaiłam się do tych wariatów i kocham ich nad życie.
Niedługo po tym podeszła do nas Lou prosząc, abym poszła z nią do toalety. Po kilku próbach znalezienia łazienek, okazało się, że są one po drugiej stronie sali (niech żyje personel znający rozmieszczenie wszystkich pomieszczeń). Kiedy każda z nas załatwiła swoje potrzeby, poprosiłyśmy przechodzącą obok dziewczynę, aby zrobiła nas zdjęcie i omal nie umarłam kiedy okazało się, że to Jessie J. Następnie udałyśmy się na główną salę, a Lou wróciła do swojego stołu. Ja usiadłam na swoim miejscu skupiając się na występujących artystach.
Weszliśmy na czerwony dywan. Louis coś do mnie mówił, jednak nie usłyszałam. Wszystko zagłuszone było przez pisk fanek. Próbowałam znaleźć wzrokiem bruneta, jednak błysk fleszy mi to utrudniał. Poczułam szarpnięcie i przesunęłam się do przodu. Teraz widok uniemożliwiał mi tylko wzrost Liam’a. Zrobiłam krok w bok i stanęłam obok Tomlinsona. Niebieskooki uśmiechnął się do mnie i lekko pociągnął w stronę wejścia. Niepewnie ruszyłam za nim.
Jeszcze nigdy nie byłam na tego typu imprezach. To pierwszy raz, kiedy widziałam tak ogromną ilość sztucznych uśmiechów, kierowanych w moją stronę.
Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stołów, postawionych tuż przy scenie. Louis objął mnie ramieniem, dodając mi tym samym trochę otuchy.
- Cała się trzęsiesz. Jesteś zdenerwowana? - zapytał
- Jak na to wpadłeś, Sherlocku? – Louis zaśmiał się ukazując rząd białych zębów.
- Będzie dobrze, nie martw się. – odgarnął włosy ze swojej twarzy.
- Najwyżej skompromitujesz się przed milionami ludzi. – wyszczerzył się siedzący obok Harry. – Nie ma się czym przejmować, Kwiatuszku.
- Nie pomagasz. – odpowiedziałam skupiając się na zaczynającym swoje przemówienie, prowadzącym.
Harry, pomimo kiepskiego poczucia humoru i beznadziejnego wyczucia chwili, był moim najlepszym przyjacielem. To właśnie on załatwił mi pracę w Modest, jednak jedynym powodem przez, który ją przyjęłam była dość ograniczona liczba moich funduszy. Studia kosztowały majątek, ale nie zamierzałam się poddać. Na szczęście, chłopcy zaproponowali mi, bym wprowadziła się do nich, co rozwiązywało kwestię mieszkania. Początkowo, czułam się niekomfortowo w domu z pięcioma mężczyznami, jednak teraz przyzwyczaiłam się do tych wariatów i kocham ich nad życie.
Niedługo po tym podeszła do nas Lou prosząc, abym poszła z nią do toalety. Po kilku próbach znalezienia łazienek, okazało się, że są one po drugiej stronie sali (niech żyje personel znający rozmieszczenie wszystkich pomieszczeń). Kiedy każda z nas załatwiła swoje potrzeby, poprosiłyśmy przechodzącą obok dziewczynę, aby zrobiła nas zdjęcie i omal nie umarłam kiedy okazało się, że to Jessie J. Następnie udałyśmy się na główną salę, a Lou wróciła do swojego stołu. Ja usiadłam na swoim miejscu skupiając się na występujących artystach.
Podczas
rozmowy, a raczej małej kłótni z Liam’em, który twierdził, że głos Ariany jest
zbyt piskliwy, usłyszałam czyjś krzyk.
- Popatrz na ich idealne włosy i te garnitury! Są gorący!
Jak na zawołanie cała nasza szóstka skierowała swój wzrok na stolik obok naszego, a blondynka siedząca przy nim zrobiła się czerwona i szybko usiadła na krześle, o mało co z niego nie spadając.
- Dzięki! – odpowiedział Harry.
Towarzyszka wrzeszczącej przedtem dziewczyny próbowała powstrzymać parsknięcie, a następnie spojrzała w naszą stronę i uśmiechnęła się do Styles’a. On odpowiedział jej tym samym, co sprawiło, że radość chwilowo zniknęła z mojej twarzy, ponieważ może, a może i nie, lubię tego chłopaka bardzo.
Spojrzałam na resztę zespołu. Wszyscy wrócili do oglądania występu Bruno Marsa (może z wyjątkiem Niall’a, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, ponieważ „To pieprzona Kaya Scodelario”). Blondyn widząc moją minę typu nie-mam-pojęcia-kto-to, wyjaśnił, że aktorka grała w jego ulubionym serialu. Przytaknęłam, a następnie życzyłam chłopakom powodzenia, bo to była ich kolej by wyjść na scenę.
Po występie chłopaków, w końcu mogliśmy wrócić do domu. Wychodząc robili sobie zdjęcia z fanami i podpisywali plakaty oraz rysunki ze swoimi podobiznami. Początkowo stałam z boku, nie chcąc przeszkadzać i czując się trochę niezręcznie, ale potem Louis przyciągnął mnie obok siebie, abym również mogła być na fotografii. Kiedy skończyli rozdawać autografy, zmęczeni, wsiedliśmy do samochodu.
- Popatrz na ich idealne włosy i te garnitury! Są gorący!
Jak na zawołanie cała nasza szóstka skierowała swój wzrok na stolik obok naszego, a blondynka siedząca przy nim zrobiła się czerwona i szybko usiadła na krześle, o mało co z niego nie spadając.
- Dzięki! – odpowiedział Harry.
Towarzyszka wrzeszczącej przedtem dziewczyny próbowała powstrzymać parsknięcie, a następnie spojrzała w naszą stronę i uśmiechnęła się do Styles’a. On odpowiedział jej tym samym, co sprawiło, że radość chwilowo zniknęła z mojej twarzy, ponieważ może, a może i nie, lubię tego chłopaka bardzo.
Spojrzałam na resztę zespołu. Wszyscy wrócili do oglądania występu Bruno Marsa (może z wyjątkiem Niall’a, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, ponieważ „To pieprzona Kaya Scodelario”). Blondyn widząc moją minę typu nie-mam-pojęcia-kto-to, wyjaśnił, że aktorka grała w jego ulubionym serialu. Przytaknęłam, a następnie życzyłam chłopakom powodzenia, bo to była ich kolej by wyjść na scenę.
Po występie chłopaków, w końcu mogliśmy wrócić do domu. Wychodząc robili sobie zdjęcia z fanami i podpisywali plakaty oraz rysunki ze swoimi podobiznami. Początkowo stałam z boku, nie chcąc przeszkadzać i czując się trochę niezręcznie, ale potem Louis przyciągnął mnie obok siebie, abym również mogła być na fotografii. Kiedy skończyli rozdawać autografy, zmęczeni, wsiedliśmy do samochodu.
W drodze powrotnej chłopcy wciąż wykłócali się o to, który z nich wypadł najlepiej, niech żyje skromność.
- Przystojny, utalentowany i do tego bystry – wyliczał na palcach czarnowłosy.
- Myślałem, że mówimy o tobie, Zayn, a nie o mnie – Louis wystawił mu język – a ty co myślisz, Rose? Kto wygląda najlepiej?
Uważnie się im przyjrzałam. Każdy z nich wyglądał świetnie, chociaż większość miała na sobie zwykłe koszulki. To zaczynało mnie irytować, że oni dosłownie we wszystkim wyglądają idealnie, a ja aby wyglądać w porządku, muszę spędzać kilkadziesiąt minut przed lustrem.
W samochodzie zapadła kompletna cisza, nawet William nasz kierowca, przestał podśpiewywać piosenkę lecącą w radio.
- Ugh..nie wiem. - przeczesałam włosy ręką – Ch-chyba Harry. – powiedziałam i zaczerwieniłam się lekko.
Niespodzianka, huh?
Znów rozpoczął się gwar, za co serdecznie dziękowałam niebiosom. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, zawsze miałam wrażenie, że powiem coś głupiego, a wszyscy będą się śmiać. Moja głupia fobia zaczęła się w trzeciej klasie, kiedy to nauczycielka kazała wyrecytować mi wiersz przed całą szkołą. Po pierwszej zwrotce chciało mi się wymiotować, a pod koniec, mówiłam z prędkością karabinu maszynowego.
Pół godziny później, znajdowaliśmy się już na podjeździe domu chłopaków. Było już po północy, a z racji tego, że od samego rana czekało nas sporo pracy, szybko wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Chwilę potem, nie było słychać nic prócz tykającego w kuchni zegara.
Obudziłam się w środku nocy cała spocona. Znów ten koszmar. Od kilku dni ciągle śniło mi się, że ktoś odkrył nasz sekret i wyjawił go całemu światu, przez co chłopcy stracili fanów, a mnie wsadzili do więzienia, za podszywanie się pod Eleanor. Jestem drugą El już od miesiąca i sumie wciąż nie wiem jak to możliwe, że nikt się nie zorientował. W ogóle nie przypominam Calder. Mało tego, jestem blondynką podczas gdy ona brunetką. Kolory oczu też mamy różne. Na szczęście (albo i nie) chłopcy pracują z najlepszymi charakteryzatorami na świecie, więc mój wygląd nie jest problemem. Niech żyją peruki i soczewki!
Kiedy się już uspokoiłam, stwierdziłam, że chce mi się pić, więc po cichu zeszłam na dół i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam szklankę z szafki i nalałam do niej wody.
- Dlaczego nie śpisz? – pisnęłam, gdy zobaczyłam Harry’ego siedzącego przy stole. Był rozbawiony moją reakcją i nie starał się ukryć swojego uśmiechu.
- Harry! Wystraszyłeś mnie. – złapałam się za serce i uspokoiłam oddech.
- Przepraszam. – uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. – Nie możesz spać?
- Wciąż mam ten koszmar – przeczesałam włosy ręką.
- Ten, w którym jesteśmy porzuceni przez fanów? – zapytał, a ja skinęłam głową
Usiadłam obok Harry’ego i wypiłam zawartość swojej szklanki. Po chwili usłyszeliśmy kroki na schodach, a potem zobaczyliśmy zaspanego Niall’a wchodzącego do kuchni. Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej kabanosa. Nie zawracając sobie głowy zamknięciem drzwi urządzenia ani rozmową z nami, wrócił na górę.
- Czy on.. – zapytałam wskazując palcem na miejsce, w którym wcześniej stał blondyn.
- Lunatykuje? Tak. – dokończył za mnie Harry i zamknął drzwi lodówki.
- To przerażające, mógłby nas pozabijać i nie pamiętałby tego. – powiedziałam a chłopak uśmiechnął się. - Pójdę już, dobranoc. – powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Rosie?
- Tak, Harry? – odwróciłam się w jego stronę
- Też wyglądałaś dzisiaj super. Oczywiście lepiej byłoby bez peruki i tego całego gówna na twarzy. –powiedział, a ja zaczerwieniłam się – Często się rumienisz.
- Zamknij się. – zaśmiałam się, a Harry dołączył do mnie. – Dobranoc.
- Dobranoc.
Bardzo bardzo bardzo chciałabym podziękować za 400 wejść! :D
Wiem, że na początku nie wiadomo było o co chodzi, ponieważ rozdziały były z innych perspektyw, ale mam nadzieję, że teraz już mniej więcej przynajmniej część jest jasna xd
Proszę was o zostawianie komentarzy, bo to mega motywuje ;)
Możecie też zostawiać nazw swoich kont, np. na twitterze jeśli chcecie być informowani o następnych rozdziałach czy coś :D
Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły.
miłego wieczoru misie :)
Harold. >>>>
OdpowiedzUsuńpieknie napisane :)
OdpowiedzUsuńWOW... nie wiem co powiedzieć.. WOW
OdpowiedzUsuńdobra jako iż mi, Antoninie Marii Gackiej nie chce się odrabiać sterty zadań domowych, postanowiła że zacznie czytać bolgii, które mi wysyłaliście na Twitterze. I jestem zadowolona, że mi wysłałaś link do swojego opowiadania ☺ Jest świetne ❤
Pisz szybko następny i weny Ci życzę ;)
@grzyb_fungi
ojej ale kochany Harry aww <3 weny życzę :*
OdpowiedzUsuń