piątek, 28 listopada 2014

Chapter 6

Przeczytaj proszę notkę pod rozdziałem. Dziękuję. Miłego czytania. xx

Kaya

Następnego dnia razem z Lisą zostałyśmy obudzone przez Bary’ego, który koniecznie musiał zrobić siusiu. Niechętnie wygramoliłam się z ciepłego łóżka, nałożyłam dresy i wyszłam z psem przed dom. Wiedziałam, że załatwianie swoich potrzeb chwilę mu zajmie, więc wyciągnęłam papierosa z kieszeni spodni i zapaliłam go. Zerknęłam na telefon. Żadnych nieodebranych połączeń, co oznacza, że Eric nie próbował się ze mną skontaktować. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że naprawdę ze mną zerwał. Przeżyliśmy ze sobą dobre pół roku, a on tak po prostu odszedł tylko, dlatego że jest zazdrosny. Zrozumiałabym jeśli denerwowałby się o jakiegoś chłopaka, ale o propozycje roli filmowych? To było śmieszne.
                Kiedy Bary się wysiusiał, wypaliłam papierosa do końca i weszłam do domu. W kuchni zastałam Lisę, robiącą herbatę. Dziewczyna uśmiechnęła się, a ja rozglądnęłam po pomieszczeniu. Było jasne, czyste i urządzone w nowoczesnym stylu.
- Dzień Dobry.
- Cześć. – odpowiedziałam i usiadłam na jednym z krzeseł.
- Jak się czujesz? – zapytała stawiając na stole talerz kanapek i dwa kubki herbaty.
- Dobrze, zgaduje. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co stało się ze mną i Ericem.
- Nigdy go nie lubiłam. – wzięła gryza kanapki.
- Nie wiem co się stało. On zawsze dzwonił po kłótni, a potem do siebie wracaliśmy. – upiłam łyk herbaty.
- A chcesz żeby zadzwonił? – zapytała a ja podniosłam wzrok. – Chcesz do niego wrócić? Kochasz go w ogóle?
                Chcę znów być z Ericem? Jeszcze tydzień temu odpowiedź byłaby prosta: oczywiście, że tak. Ale teraz nie byłam pewna. Czy chcę wrócić do kogoś, kto ciągle podcina mi skrzydła? Kto próbuje być ode mnie lepszym we wszystkim?
- Nie. – odpowiedziałam, a ciężar, który odczuwałam podczas związku z moim byłym chłopakiem zniknął. – Nie kocham go. Nie chcę z nim być.
- Dzielna dziewczynka. – uśmiechnęła się Panda i wzięła kolejnego gryza kanapki.
                Obserwowałam jak Pandora z uśmiechem zjada śniadanie. Potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy, zawsze jej tego zazdrościłam. Lisa była szczera, opiekuńcza i wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Właśnie dlatego, postanowiłam złożyć jej pewną propozycję.
- Przeprowadź się do mnie. – powiedziałam kiedy piętnaście minut później, Panda przebierała się w swoje wczorajsze ciuchy.
- Co?
- Zamieszkaj ze mną. – powtórzyłam. – I tak większość czasu spędzasz w moim domu, a ja nie chcę już żyć tutaj sama, po tym jak Eric się wyprowadził.
- Jesteś pewna, Effy? – zapytała niepewnie.
- Bardziej niż czegokolwiek. – złapałam ją za ręce i uśmiechnęłam się.
- Dobra! – krzyknęła i pisnęła z radości. – Ale muszę już lecieć. Przyjadę koło 17 ze swoimi rzeczami! Już nie mogę się doczekać!
- Do zobaczenia! – pomachałam jej, gdy wychodziła, a następnie udałam się na górę.
                Sprzątnęłam pokój, wzięłam prysznic i przebrałam się w dresy. Nie zamierzałam dzisiaj nigdzie wychodzić, więc nie musiałam ładnie wyglądać. Zalogowałam się na twitterze i instagramie, a to co zobaczyłam było fatalne. Na instagramowym koncie Erica pojawiło się zdjęcie, na którym on i Madison Beer całują się. „Nowy, lepszy skarb”. Przeczytałam opis pod zdjęciem i aż się we mnie zagotowało. Serio? Bardziej wprost się chyba nie dało! Wściekła cisnęłam telefonem o ścianę.
                Jak on mógł mi to zrobić?! Tak mnie upokorzyć!
                Ze zdenerwowania zaczęłam chodzić w kółko po pokoju, a do mojej głowy wpadało milion myśli na minutę. Zmarnowałam z nim tyle czasu! Wspierałam go, pocieszałam! Opiekowałam się, gdy był chory, a raz nawet sprzątnęłam jego wymioty!
                Po chwili poczułam łzy spływające po moich policzkach. No dobra, może jednak go kochałam, ale to już nie miało znaczenia. Nikt nie będzie łamał mi serca.

                Pandora zjawiła się w moim domu dokładnie o 17 z trzema walizkami, czterema pudłami i uśmiechem na ustach. Tego ostatniego pozbyła się, gdy tylko zobaczyła w jakim stanie jestem. Mocno mnie przytuliła, a następnie wysłuchiwała wszystkich przekleństw oraz obelg kierowanych w stronę Erica (możliwe, że sama dodała część). Kiedy się trochę uspokoiłam, pomogłam jej w rozpakowaniu bagaży, a następnie obie skierowałyśmy się do salonu, gdzie włączyłyśmy telewizor i starałyśmy skupić się na jakimś głupim filmie.
- Chcę żeby cierpiał. – powiedziałam pożerając kolejną garść popcornu (pieprzyć kalorie, jutro pójdę na siłownię). – Chcę żeby było mu tak samo źle, jak mi jest teraz.
- Czyli chcesz żeby był zazdrosny tak jak ty?
- Nie jestem zazdrosna! – zaprzeczyłam, a przyjaciółka uniosła brwi. – Dobra, może trochę jestem.
- Więc spraw, aby był zazdrosny.
- Ale jak? – zapytałam, a Lisa wzruszyła ramionami. Po chwili jej telefon zaczął pikać, co oznaczało, że dostała powiadomienie, prawdopodobnie z twittera.
- Harry Styles dodał tweeta! – krzyknęła, a ja wzruszyłam ramionami, ponieważ miałam to w nosie. – Nie rozumiesz! Patrz!
- „Cześć seksowni ludzie! Kto ma ochotę na małą imprezkę? Wbijajcie!” – przeczytałam na głos, a Lisa wpatrywała się we mnie. – One Direction organizują imprezę, co z tego? – zapytałam, a Panda uderzyła się otwartą dłonią w twarz.
- Ugh, kocham cię, ale czasem jesteś głupia.
- Przepraszam, że nie widzę związku pomiędzy imprezą, na której będzie pewnie ze sto osób, a sprawieniem aby mój chłopak był zazdrosny i aaaa…Dobra, już wiem.
- Dziękuję! – wyrzuciła ręce i górę i zaśmiała się. – A teraz chodź, trzeba się ogarnąć.


Przysięgam, że jeszcze nigdy nie zdążyłam ubrać się, umalować i uczesać w 20 minut. Dzięki temu już o 18, razem z Pandą stałyśmy już pod domem One Direction (może a może nie, musiałyśmy znaleźć ich adres w internecie) i łał, on jest ogromny. Przeszłyśmy przez zatłoczony podjazd (znajdowało się tam około pięćdziesięciu osób) i weszłyśmy do domu, z którego usłyszeć można było głośną muzykę. Złapałam Lisę za rękę, aby się nie zgubić i próbowałam znaleźć jakiegoś znajomego. Niestety imprezowiczów było tak wielu, że nie mogłam nic zobaczyć, dlatego pociągnęłam przyjaciółkę w stronę baru. Poprosiłam o dwie wódki z colą i zobaczyłam Pandę rozmawiającą z Harry’m Styles’em. Dziewczyna prawie się roztopiła kiedy popatrzył jej w oczy i jestem pewna, że zaczęła się ślinić. Postanowiłam nie pozwolić jej zrobić z siebie całkowitej kretynki i podeszłam do nich.
- Panda, szukałam cię. – powiedziałam podając przyjaciółce kubek z napojem.
- Dzięki. – odpowiedziała piorunując mnie wzrokiem. Zignorowałam to.
- Panda? Myślałem, że nazywasz się Lisa. – rzekł Harry. – Ty jesteś Kaya, tak?
- Tak naprawdę nazywam się Lisa, ale Effy czasem mówi na mnie Pandora, bo tak nazywałam się w serialu, w którym razem grałyśmy. A ja nazywam ją Effy chociaż nazywa się Kaya. Nikt nigdy nie wie o co chodzi, to zabawne, bo tylko my dwie jesteśmy wtajemniczone, tak jak przyjaciółki. Bo jesteśmy przyjaciółkami. Prawda Effs? A gdzie twoi przyjaciele Harry? Chciałam ich…
- Lisa! – przerwałam jej. – Znów dostałaś słowotoku. Wyjdź na zewnątrz i uspokój się. – nakazałam przyjaciółce, na co kiwnęła głową i wyszła cała czerwona na twarzy.
- Co to było? – zapytał chłopak śmiejąc się.
- Lisa dostaje słowotoku, gdy się denerwuje.  – wytłumaczyłam i uśmiechnęłam się, a Harry kiwnął głową.
- Więc, jak się bawisz?
- W porządku.
- Zawsze jesteś taka małomówna? – zapytał, na co wzruszyłam ramionami. – Chcesz poznać chłopaków?
- Dobra, tylko najpierw znajdźmy Pandę, bo nie wybaczy mi spotkania z One Direction bez niej.
- Jest fanką?
                 Psychofanką. Wie o tobie więcej niż ty sam.

 - Um..taa. – powiedziałam, a Harry pociągnął mnie w stronę patio, gdzie znaleźliśmy Lisę. Następnie skierowaliśmy się do pokoju na piętrze.

Harry poprowadził nas do pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza. Wchodząc do środka zobaczyłyśmy kilku chłopaków oraz trzy dziewczyny, które skądś kojarzyłam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Kiedy zostałyśmy zauważone, wszyscy wstali i podeszli w naszą stronę.
- Dobra wszyscy. – skierował się do swoich przyjaciół Styles. – To są Lisa i Kaya. Dziewczyny, to jest urocza Rosalie, obok niej przepiękna Sophie i Eleanor. – El udała obrażoną, a reszta zaśmiała się. – Ten idiota obok łóżka to Louis, obok niego stoi Zayn, dalej Liam i Niall.
- Hej! O kurcze, tak się cieszę, że was poznałam! – wykrzyknęła Panda i uścisnęła każdego z chłopaków (możliwe, że Zayn’a przytulała trochę dłużej).
- Cześć. – pomachałam tym samym zwracając na siebie uwagę.
- Niall, czy to nie jest… - zaczął chłopak o imieniu Zayn, ale nie zdążył dokończyć, bo blondyn zakrył mu usta.
 Chłopcy zaczęli się ze sobą sprzeczać, jednak po chwili wybuchli śmiechem, więc uznałam, że to nic takiego. Wszyscy usiedliśmy (Louis i Eleanor na kanapie, Liam na fotelu z Sophią na kolanach, Zayn i Rosalie na łóżku, a reszta na podłodze) i zaczęła się rozmowa. Początkowo było odrobinę niezręcznie, jednak kilka drinków później nie było już tego problemu. Postarałam się przyjrzeć każdemu z nich, ale moją uwagę najbardziej przykuł Niall ( może a może nie gapiłam się na niego przez dobre 5 minut). Nie mogłam odwrócić wzroku od jego lodowato niebieskich oczu, ponieważ były przepiękne. Po chwili usłyszałam  śmiech Horana i już wiedziałam, kto pomoże mi dopiec Ericowi.



Wredna Kaya! Sama byłam na nią kiedy to pisałam.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba i bardzo przepraszam na błędy jeśli jakieś są :) 
Jak zauważyliście zmienił się szablon bloga i bardzo bardzo dziękuję Monice, która zrobiła go dla mnie :D zaobserwujcie ją na twitterze jeśli chcecie @onllly_  
Następny rozdział mam już napisany, więc jeśli chcecie mogę go dodać wcześniej, np. jutro lub w niedzielę. Napiszcie w komentarzach :)
Miłego wieczoru seksowni ludzie xx


2 komentarze:

  1. Super rozdział :) Czekam na next x

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny! nie mogę się doczekać co będzie dalej! fbwiufh dodaj szybko następny! <3
    "seksowni ludzie" hahahaha xd

    OdpowiedzUsuń