środa, 12 listopada 2014

Chapter 2

                                                            Kaya

Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po przebudzeniu się, była para ogromnych oczu. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam szczura leżącego na mojej klatce piersiowej, jednak dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że moim jedynym pupilem jest Bary, pięcioletni  shitzu. Z piskiem strąciłam zwierzę na ziemie i wskoczyłam na parapet, znajdujący się zaraz obok łóżka. Po chwili do pokoju  wbiegł mój chłopak Eric, a zaraz za nim Bary.
- Co się stało? – zapytał, ale widząc moją minę oraz miejsce, w którym się znajdowałam dodał – znowu ten szczur?
- Tak! Możesz proszę coś z nim w końcu robić? – powiedziałam schodząc z parapetu. – Częściej budzę się obok niego niż obok ciebie!
- Myszko.. – zaczął, ale widząc moją minę szybko się poprawił. – Słońce, wiesz, że nie mam czasu na takie głupoty. Zadzwoń po specjalistę i po problemie. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
                Pomimo tego, że byłam na niego trochę zła, poczułam motylki w brzuchu. Eric nie był moim pierwszym chłopakiem (ponieważ proszę, kto nie chciałby umawiać się ze sławną Kayą Scodelario?), ale zdecydowanie to z nim łączyła mnie najsilniejsza więź. Oboje już jako dzieci byliśmy w show-biznesie, to właśnie tak się poznaliśmy, podczas castingu do jednego z filmów (może a może i nie to ja dostałam wtedy główną rolę, a on się obraził).
- Muszę lecieć mała. – powiedział robiąc krok do tyłu – Zobaczymy się jutro.
- Jutro? Przecież dziś jest gala, na którą jestem zaproszona. Miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną.
- Ustawiłem się już z chłopakami i raczej nie mogę tego odwołać. – powiedział ubierając kurtkę
- Nie możesz czy nie chcesz? – zapytałam patrząc mu w oczy.
- Cholera Kaya, czy musimy przerabiać to za każdym pieprzonym razem? – krzyknął. – Nie zmienię swoich planów, tylko dlatego że  t y  tego chcesz! Zawsze chodzi tylko o ciebie! Albo masz casting, albo odbierasz jakąś nagrodę albo cholera wie co jeszcze!
- Więc o to chodzi! Jesteś zazdrosny, bo dostaję więcej propozycji i nagród od ciebie?! To głupie, powinieneś mnie wspierać, cieszyć się razem ze mną, bo  t a k  robią pary! Płaczą razem i śmieją się razem! Czemu nie możesz zrozumieć, że w związku nie powinno być rywalizacji?
- Więc jestem głupi?
 Oczywiście, że zapamiętał tylko tą część.
- Nie! Oczywiście, że nie. Jesteś cudowny, ale…
- Nieważne, zapomnij! – powiedział idąc w stronę drzwi, jednak stojąc w progu odwrócił się. – Nie chcę tak żyć, w cieniu swojej własnej dziewczyny. To koniec. – rzekł i wyszedł trzaskając drzwiami.
                Łzy napłynęły mi do oczu, a dolna warga zaczęła drżeć. Rzuciłam się na łóżko, ale nie płakałam. Właściwie to nie czułam nic.  Po chwili dołączył do mnie Bary, który zwinął się w kłębek obok mojego boku tak, abym mogła się do niego przytulić.

Po kilku godzinach, które spędziłam na przeglądaniu twitter’a i instagrama oraz jedzeniu, do pokoju weszła Lisa (poznałam ją na planie jednego z seriali, w których grałam i zostałyśmy przyjaciółkami) jednak, gdy wykrzywiłam usta w grymasie mającym przypominać uśmiech, dziewczyna przystanęła i przyglądnęła mi się.
- Jeśli znów jesteś smutna przez Erica to przysięgam, że wyrwę mu jądra. – powiedziała, co wywołało mój śmiech.
- Skąd wiesz, że jestem smutna?
- Twoje oczy zawsze świecą, gdy jesteś szczęśliwa, teraz są ciemne, a w dodatku się garbisz. Z resztą nieważne. Znów się pokłóciliście? – zapytała, a ja skinęłam głową – O co tym razem?
- O to, co zawsze. Jest zazdrosny. – mruknęłam.
- A co z dzisiejszą galą?
- Pewnie nie pójdę, bo nie chcę być tam sama. – wzruszyłam ramionami.
- No tak. Szkoda, że nie masz przyjaciółki, która marzy o tym, aby iść na takie wydarzenie i troszkę się wypromować, bo od dawna nie dostaje żądnych propozycji. – westchnęła siadając na łóżku, a ja roześmiałam się.
                Lisa zawsze potrafiła wywołać u mnie uśmiech, nawet po czymś tak okropnym jak zerwanie z Ericem. To chyba znaczyło, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółkami.
- Dobra Panda. – czasem nazywałam ją Pandorą, a ona mnie Effy, ponieważ…w sumie żadna z nas nie wiedziała dlaczego. Po prostu to robiłyśmy i lubiłyśmy nasze serialowe imiona. – Która jest godzina?
- Piąta. – odpowiedziała patrząc na zegarek.
- Więc mamy dwie godziny, aby dobrać strój, zrobić makijaż, włosy i dojechać na miejsce. Damy radę? – zapytałam.
- Jak zawsze. – powiedziała spokojnie.
                 Następne dwie godziny prawdopodobnie byłyby wypełnione biegiem oraz krzykiem, ale na szczęście udało nam się opracować pewien system. Kiedy ja brałam prysznic Pandora przygotowywała swoje ubranie, potem się zamieniłyśmy. Przy makijażu i fryzurze nastąpiły lekkie komplikacje, jednak do akcji wkroczyła moja mama i zarządziła, że ogarnie moje włosy, podczas gdy ja mam pomalować Lisę. Później to mnie robiono makijaż, a Panda znalazła się w rękach pani Scodelario i dzięki temu już po półtorej godziny, gotowe czekałyśmy na limuzynę. 


 Przez cały czas byłam uśmiechnięta, jednak w mojej głowie wciąż znajdowały się słowa Erica.
Pół godziny później przechodziłyśmy już po czerwonym dywanie, uśmiechając się do zdjęć i odpowiadając na różne pytanie (zignorowałam jedno, w którym mowa była o nieobecności mojego chłopaka). Następnie znalazłyśmy swoje miejsca i przysięgam, że Lisa prawie wybuchła, kiedy dowiedziała się, że siedzimy obok One Direction.
- Są idealni. – powiedziała siadając obok mnie.
- W porządku.
- Oh, przestań. Popatrz na ich idealne włosy i te garnitury! Są gorący! – krzyknęła.
- Panda, chyba troszkę za głośno. – powiedziałam tłumiąc śmiech, ponieważ teraz zespół siedzący przy stoliku obok patrzył prosto na moją przyjaciółkę szczerząc się.
- Dzięki. – powiedział jeden z nich, a następnie puścił oczko do Pandy. Uśmiechnęłam się do niego, a następnie przytrzymałam Lisę, która wyglądała jakby zaraz miała spaść z krzesła.

Kiedy gala dobiegła końca, (muszę przyznać, że One Direction zrobili na mnie dość spore wrażenie) razem z przyjaciółką skierowałam się do wyjścia. O mało nie zemdlałam kiedy obok mnie przeszła Nicki Minaj, ponieważ ona jest królową.
         Około północy byłyśmy już w domu. Szybko przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku obok Lisy, która postanowiła zostać u mnie do jutra. Po kilkunastu minutach obgadywania gorzej ubranych od nas ludzi i dzieleniu się wrażeniami z występów poszczególnych artystów (w przypadku Pandy było to One Direction), zasnęłam.

2 komentarze: