środa, 19 listopada 2014

Chapter 4

Carly


                Podróż minęła mi dość szybko, prawdopodobnie, dlatego że spałam przez cały czas. Po wylądowaniu, wyszłam z samolotu, a następnie razem z innymi pasażerami poszłam odebrać swój bagaż. Kiedy dostałam walizkę, skierowałam się do wyjścia, jednak w połowie drogi zamarłam. Uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, gdzie mieszka Perrie. Nie znałam też imion jej znajomych, ani nie miałam ich numeru telefonu. Spanikowana usiadłam na jednym z krzeseł. Już chciałam zadzwonić do siostry, gdy usłyszałam pisk.
- To Perrie Edwards! – ktoś krzyknął, a ja kiedy popatrzyłam w kierunku, z którego dochodził dźwięk i przeraziłam się jeszcze bardziej.
                Około stu dziewczyn, ubranych w koszulki z zespołem mojej siostry, ruszyło w moją stronę. Wszystkie krzyczały i śpiewały. Miałam przeczucie, że to już koniec. Za kilka sekund miałam zostać staranowana przez grupę fanów mojej Pezz. Nagle poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię. Ulżyło mi, gdy okazało się, że to ochroniarz. Chwyciłam walizkę i pobiegłam za nim. Mężczyzna wezwał wsparcie i pomógł mi wydostać się na zewnątrz. Wciąż lekko sparaliżowana, podziękowałam Tayler’owi (jego imię napisane było na plakietce przyczepionej do jego munduru), niestety nadal nie wiedziałam co powinnam zrobić, więc stałam pośrodku parkingu z walizką w ręce, kopiąc jeden z kamyczków leżących na ziemi.
- Hej.  – usłyszałam.
                Natychmiast odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę mniej-więcej w moim wieku. Już miałam z powrotem prosić ochronę o pomoc, kiedy blondynka odezwała się ściszonym głosem.
- Wiem, że to ty Carly. Nie bój się. Jestem Katherine, przyjaciółka Perrie.
                Kamień spadł mi z serca.
- Hej. – odezwałam się – Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę! Nie wiedziałam dokąd powinnam iść!
- Tak, cała Pezz. Wysłała cię do obcego miasta, nie podając nawet adresu jej domu. – zachichotała, a ja razem z nią.
                Jej śmiech był zaraźliwy. To urocze.
- Chodź już, nie będziemy tu stać całego dnia. Mam ci tyle do opowiedzenia! – powiedziała biorąc moją walizkę. – zaparkowałam na drugim końcu parkingu, to niedaleko.
                Tysiąc słów Katy i trzysta czterdzieści siedem kroków później stałyśmy już przy białym BMW. Łał, jesteśmy w tym samym wieku, ona ma BMW, a ja rower. Super.
- Podoba ci się? – zapytała wsiadając na fotel kierowcy.
- Taak. Jest świetne. – powiedziałam i usiadłam na miejscu obok.
- Cóż, to dobrze, bo jest twoje! – zapięła pas i włączyła radio.
- Jak to?
- Właściwie należy do Perrie, ale skoro ona bawi się w Carly, teraz to autko jest twoje! – uśmiechnęła się
- Łał. – kompletnie mnie zatkało.
                Nie mogłam w to uwierzyć. Ten samochód przez najbliższe cztery miesiące będzie należał do  m n i e. Już nie mogłam się doczekać, aby usiąść za kierownicą i… Cholera! Ja nie potrafiłam prowadzić.
                Podczas jazdy do mojego tymczasowego domu, Katherine zdążyła opowiedzieć mi o swoim trzech nieudanych randkach. Opisała mi też dziewczyny z zespołu oraz Zayna, chłopaka Perrie. Kiedy dojechałyśmy, Kate zaparkowała auto obok czarnego Bentley’a (dowiedziałam się, że należy do Jesy), a moja szczęka opadła, gdy zobaczyłam stojące obok niego dwa audi, które prawdopodobnie należały do Jade i Leigh. Gdy wysiadłam z samochodu, przyglądnęłam się budynkowi, w którym miałam żyć. Potrafiłam wypowiedzieć tylko jedno.
- Łał. – zatrzasnęłam drzwi pojazdu i wyciągnęłam walizkę.
- Często mówisz łał.  – zauważyła i uśmiechnęła się, a następnie ruszyła w stronę wejścia do domu. – jesteśmy!
                Natychmiast usłyszałam tupanie nóg, a już po chwili ściskana byłam przez trzy pary rąk. Po kilkunastu sekundowym tuleniu oraz zmiażdżeniu moich żeber, dziewczyny odsunęły się nieco.
- Tęskniłam króliczku. – powiedziała Jade poprawiając ogromną kokardę na czubku jej głowy.
- Dobrze, że wróciłaś, mała. Mam ich już powyżej uszu.  – powiedziała Jesy i puściła mi oczko.
- W końcu w domu. – Leigh uśmiechnęła się, obejmując Jessicę. – opowiadaj jak było w South Shields.
- To ja przyniosę jakieś ciastka! – krzyknęła Jadey i pobiegła (prawdopodobnie) do kuchni. – Kto do cholery zjadł wszystkie ciasteczka?! Jessico Nelson ty potworze!
                Wydawało mi się to trochę dziwne, że żadna z nich nie poznała swojej najlepszej przyjaciółki. Weźmy na przykład Vivian, ona na pewno zorientuje się, że Perrie to nie ja. Przynajmniej tak myślę.
                 Przez następne dwie godziny opowiadałam dziewczynom o pobycie Pezz w South Shields. Właśnie w tym momencie przyszedł czas, na sprawdzenie moich umiejętności aktorskich, które muszę skromnie przyznać, wypadły świetnie. Kiedy przyjaciółki mojej siostry wsłuchiwały się w me słowa jak zaczarowane, przybiłam sobie w duchu piątkę i zdałam sprawę, że wszędzie, dosłownie wszędzie Perrie jest zawsze w centrum uwagi.
                Po wypiciu herbaty (którą postanowiła robić Jade, gdy okazało się, że nie ma już ciastek), Katy odprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju i wyszła.                      
                 Zamknąwszy za nią drzwi, usiadłam na królewskich rozmiarów łóżku i rozglądnęłam się po pokoju. Muszę przyznać, że był dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam. Sufit oraz trzy ściany były białe, a czwarta miała bladoróżowy odcień. Łóżko znajdowało się pod różową ścianą – naprzeciwko drzwi - a obok niego stały dwie, małe szafki nocne. Na jednej z nich znajdował się przeźroczysty flakon z białymi tulipanami, na drugiej lampka. Po lewej stronie pokoju znajdowało się wejście do łazienki (bardzo różowej), a po prawej biurko oraz dwie szafy – jedna z nich przyozdobiona była naklejkami z Myszką Miki. Wszystkie meble były białe, a ściany ozdobione były zdjęciami Perrie z przyjaciółkami. Niektóre fotografie przedstawiały również mnie, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
                Zaczęłam rozpakowywać walizkę, jednocześnie zachwycając się ubraniami Pezz. Mnie nigdy nie było na takie stać, ale fakt iż będą moje przez całe cztery miesiące pocieszał mnie.  Czterdzieści różnych outfitów, dwadzieścia cztery pary butów i siedemdziesiąt siedem selfie później, przebrałam się  i dołączyłam do dziewczyn, które postanowiły zorganizować wieczór onesie.



                Półtorej godziny później, leżałam w ogromnej i wygodnej wannie, zanurzona w pianie po szyję i zastanawiałam się, co teraz robi moja siostra oraz co podkusiło ją, by zamienić  t o  na moje nudne życie.

4 komentarze:

  1. WOW... Też chcę mieć tyle ciuchów, taki pokoju, takie auto... Porawiam się, chcę być taka jak Perrie! Najbardziej to bym chciała śpiewać tak jak ona.. Huh marzenia...
    No cóż.. rozdział był cudny ❤❤❤
    Nie mogę się chyba najbardziej doczekać perpektywy tej aktorki i tej co udaje El (zapomniałam imion XD) jakoś to wydaje mi się najciekawsze. Ale Carly jako Perrie też ciekawe. Hah
    Weny Ci życzę i do nn ❤


    @grzyb_fungi

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeglądałam tl na tt i wpadłam na link twojego ff iiii to było najlepsze co mnie dzisiaj spotkało :D Fanfic jest na prawde świetny. Pochłonęłam dzisiaj cały :D
    Zapraszam do mnie i czekam na kolejny rozdział :* Licze na twoja opinie xx
    Buziaczki i do nn <3 / Mrs.Payne ( na tt @luv_me_liam)

    OdpowiedzUsuń
  3. aww Jade jest taka słodka <3 nie mogę się doczekać perspektywy Effy! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jade ❤ Fajny rozdzial. @blueberryloveme

    OdpowiedzUsuń